wtorek, 24 czerwca 2014

Wózek

Nadeszła ta chwila. Dzwonek domofonu. Umęczony kurier wnosi karton na drugie piętro. Ja porzucam zmywanie i jestem gotowa do wielogodzinnego składania wózka!
Bo oto jest!

Może trochę wcześnie, toż to połowa ciąży, ale trafiła się okazja i kupiliśmy.
Bugaboo cameleon drugiej generacji.
Na zdjęciu czerwony. Nasz jest w kolorze fuksji - nie , nie wiem czy będzie dziewczynka, ale wózek jest cudny ;)
Wybraliśmy ten model po wielu godzinach przeglądania różnych opinii użytkowników (mam) wózków, po odwiedzinach w wózkowych sklepach i długich przemyśleniach.
O zaletach tego wózka napiszę za rok, bo teraz mogę ocenić tylko jego wygląd.
Chociaż może to, że złożenie go od zera zajęło mi 10 min,też jest zaletą. No i niesamowita lekkość (wersja z gondolą waży 9 kg, niesamowite).
Jeździ ktoś takim wózkiem? Albo raczej, prowadzi ktoś taki wózek? 

Pozostały czas do obrony mgr: 2,5 dnia...

wtorek, 17 czerwca 2014

O olejach

Teraz szczególnie istotne jest to co zjadam, jako że zasila nie tylko mój organizm, ale też maleństwa, dlatego zawszę się chwilę zastanawiam, czy to co jem, jest na pewno dobre dla nas obojga.

Dzisiaj kilka słów o olejach.
Na naszym rynku dostępne są różne oleje np. rzepakowy, słonecznikowy czy oliwkowy. Kilka innych z wyższej półki np. orzechowy. Ja jako przeciętny użytkownik, który czasem smaży, czasem doprawi sałatkę,wybieram olej tańszy (wiadomo, butelka 0,5 l oleju za 15 zł to już nie towar dla każdego). Tańszy nie znaczy gorszy, trzeba tylko wiedzieć, czego się szuka.
Skupię się na tych trzech najbardziej dostępnych:

Olej rzepakowy:
Najtańszy, a zarazem okazuje się, że najlepszy pod względem zawartości kwasów tłuszczowych (tych dobrych). Kwasy tłuszczowe omega, aby dobrze oddziaływały na nasz organizm, należy przyjmować w odpowiedniej proporcji. O tym, jak ważne są tłuszcze w naszej diecie nie będę się rozpisywać. Mam nadzieję, że każdy wie, że są niezbędne, szczególnie w rozwoju dzieci.
Najlepiej aby stosunek omega-6 do omega-3 był mniej więcej 2:1, a tak dokładnie jest w oleju rzepakowym.
Należy jednak zwrócić uwagę, że kwasy nienasycone ( czyli właśnie te omega) rozpadają się pod wpływem ciepła. A my nie chcemy, żeby którykolwiek się rozpadł skoro ich stosunek jest tak dobry. Wniosek taki: JEDZMY OLEJ RZEPAKOWY NA ZIMNO np. do sałatki.
Czy tłoczony na zimno, rafinowany? Każdy ma swoje plusy i minusy, ale ten pierwszy ma jednak lepszy aromat, więc do jedzenia na zimno będzie jak znalazł.


Oliwa z oliwek:
Mimo powszechnej opinii, że tylko do sałatek, prawda jest zupełnie przeciwna. Może utarło się, że oliwę spożywamy na zimno, bo ma bardzo przyjemny aromat, a podczas smażenia kotleta jakoś to zanika. Oliwa nie zawiera już tak dobrego stosunku kwasów. Kwasu omega-6 jest około 9-10x więcej niż omega-3. Dlatego oliwa jest do smażenia idealna, bo  kwasu omega-3 jest na tyle mało, że jak się rozpadnie no to trudno i tak było go mało, a omega-6 jest na tyle dużo, że nawet po smażeniu coś tam jeszcze zostanie.
Oliwa może nawet byłaby jeszcze lepsza i może nie byłaby taka zła do spożywania na zimno, bo jednak sensorycznie zachęca bardzo, ale musimy rozważyć jedną rzecz. Czy na pewno oliwa, która przyjechała z Hiszpanii czy Grecji, (prawdopodobnie w jakiś beczkach lub tankach i była rozlana w Polsce) jest tym samym produktem ze świeżych oliwek, który spożywają mieszkańcy tamtych krajów? Szczerze mówiąc nie wiem, ale ta daleka droga jakoś mnie nie przekonuje. Jakoś te żółte pola rzepaku pod koniec lata bardziej do mnie przemawiają ;)



Pamiętajmy: Nadmiar kwasu omega-6 w diecie nie jest zdrowy. Może wręcz sprzyjać powstawaniu nowotworów. Także nie ilość, a jakość - czyli odpowiedni stosunek obu kwasów.

Olej słonecznikowy:
Szczerze mówiąc, nie jest ani super smaczny, ani nie jest dobrym źródłem kwasów w odpowiedniej proporcji, także ani ja ( ani już nikt w moim otoczeniu ;) ) tego oleju nie jemy.



Mam nadzieję, że chociaż jedna osoba dowiedziała się czegoś nowego :)

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Ciążowe i dzieciakowe sprawy

18,5 tygodnia za mną. Możliwe, że za drugie tyle bobas będzie już z nami. Nie mogę się już doczekać!
Wszyscy mnie pytają czy czuję już ruchy dziecka. A ja... nie wiem. Coś tam się dzieje we mnie, ale czy to dziecko się rusza? Skąd mam to wiedzieć?! "To takie bulgotanie" albo "Jak motylki". No cóż, ani jednego ani drugiego nie czuję. Może za miesiąc jak już będę czuła na pewno, do dowiem się czy teraz to też było to ;)
Dzisiaj małe zakupy dla maleństwa. Wiem, że to jeszcze sporo czasu, ale ja tak bardzo już czekam :) Jak widzę kobiety z ogromnymi brzuchami a la 7-8 miesiąc, to zazdroszczę! Chcę już tych nie przespanych nocy i wszystkich innych rzeczy! Ale tymczasem o to nowe nabytki:


Czy dziewczynka czy chłopczyk, będzie jej/mu się podobać ;) ( Ten lew mnie rozbraja. Żyrafa też heh)

Co jeszcze się dzieje? 
Rozstępy na piersiach są, mimo smarowania, masowania i innych zapobiegawczych zabiegów. Mówi się trudno i żyje się dalej. 
Wór małych ubranek po rodzinie też już jest i czeka na wypranie i wyprasowanie.
Za 2 tygodnie obrona magisterska i potem moje myśli będą już głównie skupiać się na maleństwie 
( jakby teraz było inaczej ;) )

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Pieluszki wielorazowe

Jako przyszła mama, która nie ma innych dzieci, krótko mówiąc -świruję i staram się dowiedzieć wszystkiego o wszystkim, co może mi się przydać, kiedy małe pojawi się na świecie. 

Ostatnio zainteresowały mnie pieluszki wielorazowe. 
Napiszę krótko o co chodzi z pieluszkami, bo spotkałam się ze słowami "pieluszki wielorazowe czyli co? zwykła tetra?" Otóż pieluszki wielorazowe, to nie zwykła tetra, jak z czasów naszego dzieciństwa, gdzie bobas miał odparzoną pupę i trzeba było go co chwilę przebierać, bo śpioch zasiurany. Nowoczesne pieluszki nie przemakają, odprowadzają wilgoć od pupy i ogólnie niby same och i ach.
Mnie zainteresowały pieluszki kieszonki, czyli pieluszki wyglądem przypominające kolorowe majteczki ( zapinane podobnie jak zwykłe pampersy, tyle że na napy). W środku, pomiędzy dwoma warstwami umieszcza się chłonną wkładkę. Potem bobasa się przebiera w nową, a te zużyte i wkładki i pieluszki pierze. W internecie można znaleźć pełno opinii na temat tych pieluch, więc nie będę się tu rozwodzić.
Główne zalety: 
- ekologiczne 
- nie zawierają podejrzanych składników, które mogą uczulać dziecko ( zwykłe jednorazówki mogą uczulać) 
- w ostatecznym rozrachunku, mimo zużytej wody i proszku, podobno wychodzi dużo taniej 
Minusy: 
- duży wydatek na początku 
I najważniejsze dla mnie: czy jeśli już wydam dużą kwotę, żeby kupić te pieluszki, to czy będę miała: a) cierpliwość b) czas c) ochotę na częste pranie i suszenie.
Trochę mnie to martwi, bo to czego nie lubię robić (BARDZO), to marnować pieniądzy. Także pytanie do bardziej doświadczonych: czy któraś/któryś postanowił zakupić takowe pieluszki, po czym po krótkim czasie stwierdził, że używanie ich jest zbyt uciążliwe? O tym już nie mogę znaleźć informacji, dlatego byłabym wdzięczna za jakieś konstruktywne opinie i rady.

wtorek, 3 czerwca 2014

Odżywianie - gluten

Dzisiaj takie małe przemyślenia. 

   Ostatnio rzuciła mi się w oczy reklama, w której producent chwali się tym, że jego produkt nie zawiera glutenu. Od razu moja złośliwa cząstka zapytała " a dlaczego nie chwali się, że nie ma laktozy? albo orzechów arachidowych? też uczulają". Ale dobrze wiem, że reklama mała raczej na celu podkreślenie, że produkt nada się do modnej ostatnio DIETY BEZGLUTENOWEJ.

Jako, że mój zawód opiera się na żywieniu i żywności, to co nie co wiem-tak w roli wyjaśnienia.


Jakiś czas temu natknęłam się na youtube na pewien filmik : https://www.youtube.com/watch?v=AdJFE1sp4Fw
Amerykanie pytani czy stosują dietę bezglutenową - oczywiście. A co to jest gluten? - nie mam pojęcia...

Więc ekstremalnie krótko:
Gluten to rodzaj białka występującego w pszenicy, życie, jęczmieniu i owsie. Odpowiada między innymi za to, że chleb jest elastyczny i po upieczeniu pachnie w przyjemny sposób, wiecie na pewno o jaki chodzi ( chleby bezglutenowe tak nie pachną).



Istnieje choroba - celiakia - która powoduje nietolerancję glutenu. Także, bardzo mi przykro, te osoby muszą odstawić produkty z glutenem.

Teraz moja opinia:
    A co do całej reszty? Co jakiś czas, ktoś wpada na pomysł wprowadzenia nowej rewolucyjnej diety, która zapewni, że będziemy szczupli, piękni i będziemy żyć wiecznie. Po jakimś czasie okazuje się, że to był totalny strzał w kolano ( np. dieta kwaśniewskiego, czy ducana). Dlatego nie rozumiem, dlaczego ludziom zdrowym mówi się, że nie mogą spożywać tego czy innego produktu. Mogą! To tak jakby zabronić pić mleka wszystkim, bo jest grono osób, które mleka nie tolerują ( a raczej laktozy). Węglowodany, czyli głównie produkty zbożowe, jakby nie patrzeć stanowią podstawę piramidy żywieniowej. I o ile dokładne % ile czego mamy spożywać do jakiś czas się zmieniają, to żywieniowcy absolutnie nie zmieniają zdania co do tego, że produktów zbożowych ma być w diecie najwięcej. 
Jeśli ktoś zdrowy nie chce jeść glutenu, z jakiegokolwiek powodu, to o ile będzie pamiętał o odpowiednich proporcjach ( piramid w internecie znajdziecie pełno), nie zaszkodzi mu to.
Ale cały szum obok różnych "rewolucyjnych diet" i podparcie się "pseudonaukowymi" dowodami zwyczajnie mnie smuci. Większość z nas wie tyle, ile podadzą mu media "ostatnio widziałam w telewizji, że...". A skąd mamy wiedzieć, kiedy media się mylą, a kiedy nie? Żywność to mój "konik", ale w innych dziedzinach pytam ludzi, którzy się znają na danej sprawie. Nie szukam w internecie  (nawet mój mąż wysłał kiedyś wiadomość do biura obsługi wikipedii, że na ich stronie pojawił się jakiś bubel, związany akurat z jego dziedziną - podziękowali, poprawili).

Rozpisałam się, ale clou sprawy jest takie, że są pewne rzeczy, modne w danym momencie, ale nie powinniśmy ślepo wierzyć we wszystko co nam mówią, tym bardziej jeśli sami nie mają o tym pojęcia. Każdy ma swój rozum i powinien robić to, co sam uważa za słuszne. A jak chcesz polepszyć jakość spożywanego pieczywa - zrób je sam, ale o tym innym razem ;)


PS. Moja opinia jest MOJA i oczywiście absolutnie nie musisz się z nią zgadzać, szanuję to.