sobota, 9 sierpnia 2014

Szkoła rodzenia

Rozpoczęły się zajęcia w szkole rodzenia. Póki co, jestem dobrze nastawiona. Na zajęciach atmosfera bardzo miła, dużo przydatnych informacji. Zobaczymy, co będzie dalej.
Dla Pań zapisanych do tej szkoły, dodatkowo fitness i masaż ( oczywiście wszystko za darmo).
Na fitnessie byłam i polecam każdej przyszłej mamie! Niesamowicie relaksujące i można się nauczyć kilka nowych ćwiczeń do wykonywania w domu, które maleństwu nie zaszkodzą.

U mnie, ilość ubrań, które mogę założyć drastycznie się zmniejsza - czekam na koniec upałów, bo kilka grubszych rzeczy czeka na swoją kolej.
Dodatkowo, powoli dobiega końca drugi trymestr, a mnie już pobolewają plecy, nogi a'la parówki, problem z wyjściem z wanny. Co to będzie przed samym porodem?!

Póki co, w każdej sytuacji, bo czy to siedząc przy stole z gośćmi, czy przed kompem na kanapie, czy leżąc już w łóżku, ratuje mnie poduszka rogal. 
TAKA  ratuje mnie.

Bobas już coraz mocniej kopie i jeździ po całym brzuchu ( tak, że widać to na zewnątrz!) . Zdarza mu się tańczyć nawet o 3 w nocy, ale co tam sam będzie siedział, jak może obudzić mamę ;)

piątek, 1 sierpnia 2014

Ach ta glukoza

Dzisiaj czekało mnie trudne zadanie. Przyszedł czas na wypicie w sumie 15 łyżeczek glukozy rozpuszczonych w szklance wody.
Gdzie ta trudność? Trudność chyba w nastawieniu, bo i inne ciężarne i nawet sama ginekolog mówiły mi, jak to ciężko, że kobietę może zemdlić, że trudno całe wypić itp.
A wiecie co? Nie było wcale trudno. Wręcz smakowało mi :D

Tak więc, czasem trzeba opinie innych traktować lekko z przymrużeniem oka.

Zapisałam się też na fitness dla ciężarnych. Zajęcia trwają 30 min i raczej nie będą intensywności zumby.

Prócz tego dopadły mnie myśli, co to będzie jak maleństwo podrośnie, a mnie nikt nie będzie chciał zatrudnić. Będę do końca życia bezrobotną mamą, ze studiami, a potem to już i dzieci się wyprowadzą i będę kobietą domową, co to całe życie w domu na utrzymaniu męża siedziała. Ot takie myśli, jako że znajomi po studiach właśnie swoje kariery rozpoczynają. A ja za to prasuję ubranka ;)

wtorek, 29 lipca 2014

Kleszcz

Niby już tyle lat jestem na tym świecie, ale wcześniej mi się to nie przydarzyło. A tu nagle, akurat jak maleństwo w brzuchu, siedzi taki jeden i wbity w moją nogę, używa sobie.
Mój pierwszy kleszcz.
Nie opity, miał może z 1mm , może z 1,5mm. Ale wrzasku narobiłam i kazałam natychmiastowo usunąć. Jako, że małe w brzuchu, stwierdziliśmy, że można by robala na badanie do sanepidu podrzucić. Wynik negatywny, ale to i tak nigdy nic nie wiadomo. Więc czekam, czy będą jakieś objawy czy nie. Oby nie.
Decydując się na mieszkanie w lesie, mogłam się spodziewać takich rzeczy wcześniej czy później. Ale ja miastowa i potrzebuję trochę czasu, żeby się z tą całą fauną oswoić. 

Za to widoki u mnie takie :)


wtorek, 22 lipca 2014

Pokój dziecięcy

Powoli myślę o pokoju dziecięcym. Zdaję sobie sprawę, że pewnie maleństwo na początku będzie z nami, ale swój kącik i tak powinno mieć.
Po długich przemyśleniach, godzinach w internecie ( i internetowych sklepach,bo niestety dodatki do pokoików są bardzo drogie), pomyślałam o pokoju w odcieniach szarości + jakiś kolor np. żółty.

Meble mamy takie: (plus zwykła stara wersalka, którą można przykryć czymkolwiek)





Kilka inspiracji:










U nas podłoga ma taki odcień i na zdjęciu z błękitem prezentuje się całkiem przyjemnie:

I

Do tego kilka dodatków, ale o tym może jak kupimy jakieś pościele - wtedy już ruszę w którymś kierunku.
Podobają mi się też pokoiki w stylu morskim, ale chyba za dużo tego teraz. Myślałam o leśnym, ale ostatecznie byłoby chyba zbyt pstrokato.
Wiem, że na żywo trudno jest osiągnąć efekt ze zdjęcia i zawsze to wygląda mniej atrakcyjnie. Ale postarać się można ;)

poniedziałek, 21 lipca 2014

Wyprawka

Postanowiłam zrobić listę rzeczy, które trzeba będzie jeszcze kupić. I zamarłam jak zobaczyłam jej rozmiar! Póki co mamy komodę, wózek, ubranka, kocyk, ręcznik z kapturkiem.
Oto co jest na mojej liście "do uzupełnienia":

POKÓJ
- łóżeczko + materac
- pościele + poszewki, prześcieradła (2 komplety)
- przewijak

DLA DZIECKA
- rożek
- śpiworek (2x)
- fotelik do samochodu
- gruby kombinezon na zimę
- mikroskopijne skarpeteczki
- kocyk

HIGIENA
- pieluchy wielorazowe (jednak)+wkłady do pieluch+ papierki na kupkę
- proszek antybakteryjny
- pieluchy tetrowe i flanelowe (nie wiem ile tego potrzeba)
- ręcznik z kapturem (x2-3, ale 1 już jest)
- wanienka
- myjka
- pieluchy jednorazowe najmniejsze
- szczotka do włosów
- nożyczki do paznokci
- szare mydło
- oliwka
- patyczki higieniczne, jałowe gaziki
- gruszka do noska
- sól fizjologiczna
- spirytus do pielęgnacji pępka
- krem ochronny na spacery

 INNE DLA DZIECKA
- termometr (do ucha, w smoczku, do czoła - pojęcia nie mam)
- butelki (x2 - 150ml) + smoczki do butelek

DLA MAMY
- koszule nocne do karmienia (x2)
- podpaski poporodowe
- majtki jednorazowe
- podkłady higieniczne
- wkładki laktacyjne

Trochę tego jest jak widać. Coś pominęłam?
Co się dzieje poza tym? Czkawki ze 3 razy dziennie, tatuś radosny jak tylko widzi małe górki na brzuchu (mnie zresztą też to raduje ;) ), pierwsze krople mleka z piersi - szok!

czwartek, 17 lipca 2014

Ciążowo

Dni mijają. Upał lekko doskwiera, ale spacery popołudniowo-wieczorne też są przyjemne.
Postanowiłam zrobić listę rzeczy, które trzeba jeszcze kupić zanim maleństwo pojawi się na świecie. I jestem w szoku ile tego jeszcze zostało! Na szczęście jest jeszcze czas, także powoli zaczniemy kompletować.
U mnie 23 tc, waga +8kg, obwód brzucha- 105 cm... Normalnie jakbym już miała rodzić. (Przed ciążą rozmiar 38).
Zapisaliśmy się z mężem do szkoły rodzenia i od sierpnia zaczynamy zajęcia. 
Dodatkowo zaczęłam prać ubranka, bo walały się w workach i mamy ich tyle, że na pierwszy rok na pewno wystarczy ;) Chyba, że będzie córeczka, to może jakaś sukienka jej się skapnie jeszcze :)


Bobasek czasem kopie, czasem ma czkawkę, a czasem się po prostu wierci. Chyba już nie leży poprzecznie, bo jakieś takie inne, spokojniejsze są te ruchy. Już nie mogę się doczekać kiedy się poznamy :) 
Data porodu wyznaczona na połowę listopada. 

piątek, 11 lipca 2014

Lody, Pizza i Lody

W ramach ostatniego dnia urlopu brat, bratowa i bratanek postanowili mnie odwiedzić, żeby mi umilić samotne przedpołudnie.
Jako dobra gospodyni postanowiłam uraczyć ich plackiem. Przepis lekki, coś nowego, ale zapach piękny, tyleż owoców nawtykanych - wszystko pięknie i placor siedzi w piekarniku. Ogarniam kuchnię i nagle coś niepokojącego. Jako że ostatnio bawię się w małego piekarza (własny chleb nieoceniony), postanowiłam kupować ekomąkę od gospodarza, starego dziadunia z młyna. Dziaduś,  twierdzi, że jemu zdrowie służy, bo sam swoją mąką się żywi od dawna i ma misję uleczyć świat, więc sprzedaje wszystkie rodzaje ( czy to razowa czy biała czy graham, pszenna, żytnie nvm) po 3zł za kg. Wada - worki >10kg. Ale co tam, zużyje się. 


No i właśnie coś mi czarnego mignęło jak zamykałam moją pszenną mąkę. Wygrzebałam żuczka, zaraz google mi powie co to. Diagnoza: mącznik młynarek, ale napisane, że to larwy, a nie żuki żyją w mące. Zaglądam, przyglądam się, no nic tam nie ma, ale wysypałam trochę na talerz... No cóż... powiem tylko, że chleby były pyszne. 
Ciasto, worek od śmieci - poznajcie się. 
Gości przyjęłam lodami.
Potem w miłym geście zaprosili mnie na obiad na pizzę.Szybie sprawdzenie nóg czy mogę zdjąć leginsy i założyć sukienkę. No nie, nie mogę, także idę tak, jak jestem i czuję się jak z gołym tyłkiem. Kelner był przy naszym stoliku chyba 8 razy. "Czy na pewno pizza smakuje?" "Napoje nie za ciepłe?" "A dla dziecka napój nie za zimny?". Węszę dziwnie zwiększone zainteresowanie moim bratem. Na koniec pan kelner przynosi rachunek, podaje bratu, śmieje się z naszego żartu, który absolutnie nie jest śmieszny dla osób postronnych i oczywiście rachunek opatrzony dorysowaną "buźką" i dopiskiem "miłego dnia". Miłe, aczkolwiek dziwne.
No to co, po obiedzie czas na kolejne lody. Oczywiście zamawiam największą porcję jaka jest. Jemy sobie, rozmawiamy i nagle czuję "coś". Zapach jakby kobiecego krocza. Trochę byłam zawstydzona, bo pomyślałam, że to pewnie ja, w końcu w ciąży, na zewnątrz 35C także pocenie się jest również. Siedzę z nadzieją, że to jedynie mój wyczulony węch to czuje i stwierdzam, że zapach nasila się raz po raz i znów słabnie. To jednak nie był zapach kobiecego krocza. To był zapach wafelka od loda. Ach, witaj ciążowy węchu zmieniony hormonami. 

Wróciłam do domu, obejrzałam, jak dziecko może ułożyć się do porodu, przeraziłam się  ułożeniem twarzyczkowym ( na szczęście w internecie nie znalazłam tak strasznego rysunku, jak w mojej książce).
I tak o to minęło mi piątkowe przedpołudnie.